W tym tygodniu nie można było narzekać na sportową nudę. W stolicy
Katalonii rozgrywane były Gran Derbi, które z pewnością przykuły uwagę
większości kibiców. Obydwa kluby – FC Barcelona i Real Madryt – mają miliony fanów
na całym świecie. Poza tym to piłka nożna, bądź co bądź najbardziej
rozpowszechniony sport na świecie, porywający, inspirujący, emocjonujący i mógłbym
tu wstawić jeszcze wiele innych przymiotników. Tak dobry jest ten sport.
Dlatego poszedłem na Speedway Best Pairs Cup.
Tak, wczoraj ponownie na Motoarenie im. Miariana Rosego w
Toruniu rozegrały się godne uwagi zawody żużlowe. Były to właśnie Speedway Best
Pairs Cup nagradzające najlepszą jazdę drużynową. I, żeby nie było – nie są to
tak mało prestiżowe zawody, jak mógłby wskazywać powyższy wstęp. Kibice mogli
wczoraj oglądać w akcji gwiazdy światowego żużla, między innymi byłych mistrzów
świata – Grega Hancocka, Chrisa Holdera, Nickiego Pedersena, a oprócz nich
Nielsa Kristiana Iversena, Emila Sayfutdinova, Piotra Protasiewicza, Antonio
Lindbäcka. Nie było co prawda Taia Woofindena, ale
można się tego było spodziewać, jako że anglik zrezygnował ostatnio z udziału w
indywidualnych mistrzostwach Wielkiej Brytanii na rzecz przygotowań do cyklu
Grand Prix.
Po dwudziestu trzech biegach ze zwycięstwa mogła cieszyć się
drużyna Monster Energy, która wygrała z ekipą Boll w finale rozgrywek. Trzeba
jednak przyznać, że zrobili to dzięki ogromnemu szczęściu, ponieważ po trzech
pierwszych okrążeniach Boll Team było na podwójnym prowadzeniu, jednak tuż po
pierwszym wirażu ostatniego okrążenia zdefektował motocykl Martina Vaculíka,
dzięki czemu Greg Hancock i Chris Holder zajęli drugie i trzecie miejsce w tym
biegu, tym samym wygrywając całe zawody. Wielkie szczęście Monster Energy i
wielki pech Vaculíka. Ta sytuacja pokazuje bardzo dobrze, że
jest to jeden z tych sportów, gdzie wszystko może się zdarzyć. Cały bieg można
obejrzeć w poniższym filmiku:
Sytuacja przypomina tę sprzed paru lat, kiedy to motocykl
Rune Holty defektował w ostatnim biegu półfinałowego meczu Włókniarzu
Częstochowa z Unibaxem Toruń, co przesądziło o tym, że to Anioły awansowały do
finału rozgrywek (w którym później nie wystartowali). To też był ostatni bieg i
też ostatnie jego okrążenie. Jednak chyba nie można nic z tym zrobić ponad
lakoniczne stwierdzenie, że taki jest ten sport. Bo czy można znaleźć jakieś rozwiązanie
dla takich przypadków?
Oprócz tego warto jeszcze zaznaczyć, że Nicki Pedersen obchodził
w dniu imprezy swoje trzydzieste dziewiąte urodziny. Z tej okazji został na
toruńskiej Motoarenie serdecznie wygwizdany przez kibiców, czemu raczej nie
można się dziwić. A przynajmniej nie dziwi to mnie.
Powiedzieć wypada jeszcze co nieco o El Clasico. Przyznać
muszę, że nie oglądałem tym razem tego pojedynku. Ale myślę, że zrozumie to ten
kibic, który przekłada stadionowe emocje nad te kanapowe. Tych, którzy jakimś
cudem nie wiedzą jeszcze jak zakończył się mecz, pragnę poinformować, że
skończyło się zwycięstwem Realu 2:1 po bramkach Pique dla Barcy i Benzemy oraz
Cristiano Ronaldo dla Realu.
Pierwszą kwestią, którą chciałem w związku z tym poruszyć,
jest przydatność Casemiro w drużynie Realu Madryt. Ten człowiek jest
niesamowity. Okazuje się, że jest sposób, żeby powstrzymać genialne trio MSN, o
czym już od dawna wiedzą chyba piłkarze Barcelony, ponieważ po ostatnim
klasyku, w którym w Madrycie drużyna Barcy rozgromiła Real 4:0, bodajże Dani
Alves powiedział, że gdyby Casemiro zagrał, to Katalończycy nie
mieliby nic do powiedzenia. Jak się okazuje, Zinedine Zidane
posłuchał rady Brazylijczyka i wyszło mu to na dobre.
Inną kwestią jest to, czy tzw. efekt Zidane’a zaczyna w
końcu działać. To jest trochę śmieszny temat, ponieważ kibice zawsze oczekują
natychmiastowych efektów z trenerskiej pracy, podczas gdy to wymaga czasu.
Praca trenera jest rzemiosłem, które wymaga cierpliwości. Na cierpliwość
zasługuje też ze strony kibiców, którzy najczęściej woleliby widzieć zmianę w zespole
porównywalną do wymiany pada do konsoli między gorszym i lepszym graczem w
FIFę. Pewne jest jedno – Real gra lepiej pod wodzą Francuza, ale póki co jest
to efekt wyższego morale zawodników. To, czy będzie z niego dobry trener pokaże
dopiero następny sezon, kiedy będzie musiał go zaplanować od początku do końca
i przygotować na niego swoich zawodników. W tym próbuje on poukładać to, co
zepsuł Rafa Benitez, a dopiero w następnym będziemy mogli zobaczyć, czy coś
takiego, jak efekt Zidane’a faktycznie istnieje. O ile Florentino Perez nie
spróbuje tego jakoś zepsuć. ;)
Oprócz tego można też wyróżnić piękną bramkę Benzemy w
stylu, którego Cristiano Ronaldo już chyba nigdy nie opanuje, kolejną czerwoną
kartkę Sergio Ramosa i to, że jedyny gol dla Barcy padł po główce z rzutu
rożnego, a to chyba najlepiej obrazuje, jak bardzo gra nie układała się
mistrzowi Hiszpanii i jak świetna była wczoraj obrona Realu.
Trzeba jeszcze wspomnieć o nieco niepokojących informacjach dochodzących
z Anglii, mianowicie pojawił się kontrowersyjny artykuł na temat brania dopingu
przez angielskich sportowców. Sprawa jest na razie niejasna, może się okazać
zwykłą plotką, więc najwyżej wrócę do niej w najbliższych wpisach. Miejmy
jednak nadzieję, że to spóźniony i mało udany primaaprilisowy żart.
Zapraszam do komentowania!
Zapraszam do komentowania!
A jeżeli spodobał Ci się wpis, to polub mnie na fejsie! Bo możesz.